wszystko dzieje się po coś

dzieje się tak szybko. Nasze oddechy, jego pożądanie w oczach, coś wspaniałego. Całkowicie oddaję się tej chwili. Czuję jak Niko powoli wsuwa we mnie swoje palce. Porusza nimi coraz szybciej, a ja jęczę z rozkoszy. Chwytam jego obrzmiałe przyrodzenie i pieszczę ręką. Teraz to on jest na szczycie. Kiedy kochamy, nie potrzebujemy wcale rozumieć, co się dzieje wokół, bo wtedy wszystko dzieje się w nas samych i wtedy nawet człowiek może przemienić się w wiatr. Postać: Santiago; Zobacz też: wiatr; Kiedy się kocha, wszystko dookoła nabiera coraz głębszego sensu. Postać: Santiago; Zobacz też: kochanie, sens Od komentowania dla samego siebie po największe stadiony w Polsce Młody Nadaje Marcel Zakrzewski 6/7 - Cały materiał już dostępny :)https://youtu.be/5pVDW Warszawski Indeks Giełdowy (WIG) uzyskał wartość przekraczającą 75 tys. punktów. I chociaż nie udało się jej "dowieźć" do zamknięcia sesji, to był to najwyższy odczyt w historii Wszystko dzieje się po coś Tak mówiła mi Mama Kiedy gruz, kiedy kłopot Przerabiałam to sama Wszystko dzieje się po coś - Mówiła, a ja płakałam Kiedyś zrozumiesz dokąd Kiedyś będziesz wiedziała {Refren} Więc płyń Córeczko ma I weź od świata, czego ja Ci nie dałam A świat Ci wszystko da Tylko- płyń Córeczko ma {Zwrotka 2} nonton anne with an e season 3. Wszystko dzieje się po coś, bądź jak kto woli: nic nie dzieje się bez przyczyny. Tę myśl zaszczepiała we mnie od małego moja mama. Mimo to , nieustannie obwiniałam moją Siłę Wyższą, los, świat czy innych ludzi o swoje niepowodzenia, czy jeśli coś poszło nie tak, czyli – nie tak, jak zapisałam w moim scenariuszu życia. Ze stworzonych przeze mnie scenariuszy, można by uzbierać dość treściwą książkę. Bo ja wszystko chciałam mieć zaplanowane. Od A do Z. Miało być po mojemu. Nie chciałam godzić się zatem na zmiany, które zsyłał mi los. Popadałam w użalanie się nad sobą i dość otwarcie komunikowałam mojej Sile Wyższej żal. Żal za to, że jestem zbyt niska, zbyt okrągła, zbyt mało zamożna, ten mnie nie kocha, a tamten nie lubi, ten wf jest nie do zniesienia, nie zdałam Prawo Jazdy za pierwszym razem, nie to liceum, a inni mają lepiej itd itp. Do tego ojciec, który psychicznie znęcał się nad nami przez ponad 20 lat! Czy naprawdę to wszystko jest po COŚ? Czy Miłość Mojego życia, która okazuje się być narkomanem też jest po COŚ? Dziś już wiem, że tak. Że dosłownie wszystko jest po COŚ. Jeśli nie zrozumiem od razu po CO, to z czasem ta odpowiedź do mnie dotrze. Jeśli tylko się otworzę i z pokorą i akceptacją będę przyjmowała to, co mi się przytrafia. Jeśli spóźnię się na tramwaj lub autobus, choć nigdy mi się to nie zdarza, może okazać się, że właśnie to uratowało mi życie! Namacalny przykład: katastrofa samolotu prezydenckiego w Smoleńsku. Ci, którzy jechali tam pociągiem, bądź nie zdążyli na samolot na czas, w tamtym momencie mogli być wściekli, dziś cieszą się życiem. Richard Paul Evans w jednej ze swoich powieści, opisuje historię człowieka, który nie zdążył na samolot, przez opieszałość sprzedawczyni w sklepie na lotnisku, a potem nieugiętość pracownicy lotniska, która spóźnionego na pokład samolotu już nie wpuściła. Jakże był na nią wściekły! Miał lecieć by zarobić miliony! Jednak dzięki temu właśnie, przeżył. Takich przykładów są setki, jeśli nie tysiące. Zrozumienie po CO na mojej drodze stanął Narkoman, zajęło mi wiele upadków, bólu, rozczarowań i rozpaczy. Dziś wiem, że tak miało być. Choroba uzależnienia, która rozgościła się w naszym domu, pozwoliła mi poznać siebie, zobaczyć, że problemy ze sobą miałam już na długo zanim Go poznałam. I dopiero dzięki pojawieniu się Jego w moim życiu, mogłam się z nimi skonfrontować i ruszyć w podróż wgłąb siebie. Poznać siebie i pracować nad sobą. Trafić do Wspólnoty Al-Anon, potem Nar-Anon, przejść 12 Kroków ku wolności. Gdyby rozebrać mojego ukochanego Narkomana z choroby uzależnienia, to wyłoni się wartościowy, acz zagubiony i potrzebujący miłości i pomocy człowiek. Mogę go kochać niezależnie od tego, czy jest czynny, czy zdrowieje. Mogę Go wspierać przez pracę nad sobą, przez pomaganie niepomaganiem i miłość, mądrą miłość, nie uległą, nie toksyczną. Wszystko dzieje się po COŚ. Ja po COŚ piszę, a Ty po COŚ czytasz 🙂 15. -Nie wytrzymałam i wybiegłam stamtąd. -Nic nie zrobił? Nie wierzę. -Ojciec go zatrzymał. Powiedział, że jak za mną pójdzie to nie ma czego szukać w domu. -Ja pierdolę. Co za pajac.. -No ale co miał zrobić? Nie jesteśmy razem długo. -Masz racje. Mogę dziś spać u Ciebie? -Jasne skarbie, że możesz. Nikola szybko zasnęła. Niko zadzwonił do mnie i powiedział że Drzyzga wszystko mu opowiedział. Przyjmujący powiedział, mi ze Fabian chwilę po tym jak Nikola wybiegła pobiegł za nią, ale nie mógł jej nigdzie znaleźć. Kiedy wyszłyśmy z klatki schodowej przed blokiem stał Fabian. Mogłam się spodziewać, że Niko mu powie, gdzie jest Nikola, skoro nie ma jej w domu. położyłam dłoń na ramieniu przyjaciółki i uśmiechnęłam dobrze! -Idź do szkoły, ja dojdę później. Kocham Cię!-krzyknęła odchodząc w stronę rozgrywającego. -Ja Ciebie jej odpowiedziałam i ruszyłam w stronę szkoły. Nawet nie odpalałam papierosa, bo nie czułam takiej potrzeby. Chyba udało mi się wyswobodzić z tego nałogu. Dni spędzone w szkole szybko minęły i ani się nie obejrzałam, a miałam się pakować na wyjazdowy mecz. Zastanawiałam się tylko jak chłopaki zdołali przekonać trenera, żebyśmy mogły jechać. Nie mogłam się już doczekać. Następnego dnia rano wujek odwiózł mnie na Podpromie, gdzie czekały dziewczyny ze swoimi drugimi połowami. Brakowało tylko Niko. No tak norma, zawsze się spóźnia. Wysiadłam z auta, wyjęłam bagaże i pożegnałam się z wujkiem. Jak zdążyłam zauważyć Nikola pogodziła się z Fabianem, a związek Moniki z Dawidem rozkwitał. -Hej do przyjaciół. -Gdzie masz swojego amanta?-zapytał Konar. -No jestem przecież już idę!-usłyszeliśmy za sobą głos Niko, który podążał w nasza stronę. Przywitał się ze wszystkimi, a mnie pocałował w czoło. -To co? ręką w stronę autokaru Fabian. Droga była niesamowicie długa, ale na szczęście miałam obok siebie przyjaciółki. Graliśmy w karty, aż w końcu chłopaki postanowili przyłączyć się do nas. Było naprawdę śmiesznie. Postanowiliśmy zagrać na zadania, bo przecież nie mogłyśmy być chłopaków kartami po kostkach. W życiu się tak nie uśmiałam. Miałyśmy zadania typu przycisnąć twarz do szyby i powiedzieć kocham siatkówkę, albo utrzymaj się przez 10 sekund bez ruchu. Tak w autobusie, więc jak się udało 5 to już był rekord. Po pięciogodzinnej podróży dotarliśmy do Bełchatowa. Pod halą stała już spora grupka kibiców. Chłopaki rozdali kilka autografów i szybko podążyli w kierunku szatni. Razem z dziewczynami postanowiłyśmy przejść się po mieście ponieważ miałyśmy jeszcze ponad godzinę do meczu. Dostałyśmy wejściówki i już nas nie było. Poszłyśmy na kawę i ciastko, spacerowałyśmy i robiłyśmy jakieś głupie zdjęcia. Kiedy wróciłyśmy na halę, była już całkiem zapełniona. Ciężko było przejść między tym tłumem. Mecz był ekscytujący, w pierwszej szóstce wyszedł Niko, ale po kilku akcjach trener Kowal zdjął go z boiska. Nie za dobrze mu dziś szło to fakt. Ostatecznie mecz skończył się wynikiem 3;0 dla Resovii. Po jakimś czasie podeszłyśmy do band aby pogratulować chłopakom, którzy kończyli się rozciągać. Większość poszła rozdawać autografy, ale kiedy podeszłam do Niko widziałam, że dzieje się coś dziwnego. -Gratuluję wygranej próbując go objąć. -Zostaw mnie!-powiedział szorstko, odepchnął mnie i szybkim krokiem poszedł do szatni. Boże, jeszcze nigdy w życiu go takiego nie widziałam. W tym momencie poczułam się nic nie warta, tak jakbym była mu czemuś winna. Zdenerwowana opuściłam halę. Powiedziałam tylko dziewczynom, że idę na papierosa i poczekam przed autobusem. Spaliłam trzy fajki, jedną po drugiej i nie mogłam zrozumieć dlaczego tak się zachował. Musiałam z nim poważnie porozmawiać. Nie pozwolę sobie na takie traktowanie. -Co się stało? Czemu wyszłaś jak wystrzelona z procy?- zapytała Monia -No stara, ja podchodzę do niego, przytulam, gratuluje wygranej, a on mnie odpycha krzyczy, żebym go zostawiła w spokoju i spierdala do szatni. No to chyba coś nie halo. -Oj chyba będziecie sobie musieli porozmawiać. I mam rozumieć, że nie idziecie z nami świętować zwycięstwa? -Raczej nie. Szykuje się nam poważna rozmowa. Jak powiedziałam tak się stało. Po zameldowaniu w hotelu nasi przyjaciele poszli świętować, a ja siedziałam sama w pokoju. Po chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi. -Siadaj musimy zimnym głosem Chłopak usiadł obok mnie na łóżku, oparł się o ścianę i splótł dłonie. -Dlaczego tak się zachowałeś? -Jak? Odepchnąłeś mnie i krzyczałeś na mnie bez powodu. -Po prostu chciałem być sam. -Mogłeś powiedzieć, a nie od razu krzyczeć i zachowywać się jak jakiś nienormalny. -To było nienormalne zachowanie!?-poderwał się z miejsca i zaczął gestykulować-Po prostu byłem zdenerwowany i tyle! -Ale nie krzycz na mnie! Rozumiem to, ale ja nie jestem rzeczą którą możesz popychać. -Nie wiesz jak to jest, kiedy na trybunach siedzi twoja dziewczyna a ty grasz jak jakaś łamaga! -To o to chodzi?-cały mój gniew nagle gdzieś zniknął. Poczułam ciepło, kiedy dowiedziałam się, że tak naprawdę chodziło to ale wiesz, że nie to jest dla mnie najważniejsze. -Wiem, przepraszam. Byłem wkurzony. Wybaczysz mi?-zrobił maślane oczka. -No pomyślę nad się, a chłopak pocałował mnie delikatnie w usta. Potem przeszedł do szyi i ponownie wrócił do moich ust. Pocałunki były coraz bardziej zachłanne i namiętne. Spojrzał mi w oczy. Widziałam, że czeka na pozwolenie. Lekko skinęłam głową. -Jesteś pewna?-wlepiał we mnie te swoje brązowe oczy i czułam jak przeszywa mnie spojrzeniem. i złączyłam nasze usta w pocałunku. Jak myślicie co będzie dalej? Prosiłabym, żeby każdy kto to przeczyta zostawił po sobie jakiś ślad. :) 14. -Dziewczynki proszę do dzwonku zawołała nas pani mi to był ostatni raz! Weźcie ten sprzęt i zmykajcie. Popatrzyłyśmy na siebie z wymownym uśmiechem, zabrałyśmy telefony, przeprosiłyśmy i opuściłyśmy klasę. Wspólnie z Monika stwierdziliśmy, że na kręgle lepiej pójść na weekendzie, bo mamy sporo nauki. Sprawdzian z biologii, kartkówka z chemii i do tego będą pytać z przedmiotów uzupełniających. Poza tym na tygodniu chłopaki ciężko pracują. Po szkole poszłam z Monika i Nikola do galerii. Dziewczyny pomagały mi w poszukiwaniu sukienki na wesele. Został już nie cały miesiąc. Przymierzałam wiele kreacji, ale żadna mi się nie spodobała. Zrezygnowana wróciłam do domu i zabrałam się za obiad. Werka jeszcze nie wróciła. Wujek na delegacji, a Gośka musiała zostać dłużej w pracy. No trudno, w takim razie będzie dietetyczny obiad. Kiedy tak krzątałam się po kuchni usłyszałam jak otwierają się drzwi frontowe. Wyjrzałam przez próg, do domu wróciła Werka, ale nie sama. -No skąd wytrzasnęłaś sobie takiego towarzysza?-spytałam -A napatoczył się pod blokiem. -bardzo śmieszne obok mojej siostry i poczochrał ją po złożył na moich ustach pocałunek. -No cześć, ale co tu robisz? -Chcę mile spędzić czas ze swoją dziewczyną. To źle? -Nie no dobrze, dobrze. Jesteś głodny? -To dobrze, bo zaraz będzie obiad. Spojrzałam na niego spode łba i puknęłam go w czoło. Złapał mnie za rękę, mocno do siebie przyciągnął i namiętnie pocałował. -Uwielbiam gdy tak marszczysz przy czym odgarnął kosmyk włosów, które opadały na moim czole. -Hyhyhy bardzo śmieszne!-pocałowałam chłopaka w policzek i wróciłam do garów. Postanowiliśmy zjeść obiad wspólnie z Werką. Usiedliśmy w salonie a śmiechu i rozmów nie było końca. Po posiłku posprzątała Weronika, po czym wyszła z domu do koleżanki. -No to co teraz? Mamy całe mieszkanie dla Niko i charakterystycznie poruszał brwiami. -Kochanie muszę się nauczyć na biologię. Mam sprawdzian. -Biologie to ja CI świetnie gonić mnie po całym mieszkaniu, a ja uciekałam, krzyczałam i śmiałam się. W końcu mnie dopadł i od tyłu mocno do siebie nie chcesz to powiedz, mi na ucho. Szczerze trochę mi ulżyło, bo bałam się, że nie zrozumie, ze nie chce tego jeszcze robić. Chociaż z drugiej strony byłam na to gotowa. Odwróciłam się do niego i patrzyłam mu w oczy. -Nie to, że nie chcę. Naprawdę mam ważny sprawdzian i muszę dostać z niego dobrą się uśmiechnęłam. mnie za rękę, przyłożył ją sobie do twarzy i delikatnie takim razie pomogę Ci. Może sam się czegoś nauczę. Zrobiliśmy tak jak powiedział Niko. Wiedziałam, że ta nauka będzie tak wyglądać. Co chwilę Nikolay palnął coś tak głupiego, że nie można było się z tego nie śmiać. A to mnie zaczepiał, a to całował. No skupić się przy nim nie można. Po około 2 godzinach mniej więcej umiałam to co musiałam. -No już jestem do twojej szczęśliwa. -Nareszcie, już myślałem, że się nie doczekam. To co wychodzimy? Szybko się ogarnęłam i po 20 minutach przechadzaliśmy się ulicami Rzeszowa. Napotkaliśmy kilka fanek i Niko musiał poświęcić im chwile czasu, ale nie przeszkadzało mi to. Widziałam, że był szczęśliwy. Postanowiliśmy iść na fontannę multimedialną oglądnąć pokaz. Było całkiem przyjemnie. Po pokazie chłopak zaciągnął mnie pod sama fontannę. Złapał mnie za ręce i patrząc mi w oczy powiedział „Kocham Cię”. Nasze usta złączyły się w pocałunku, a fontanna wybuchła wysokimi strumieniami wody. Ta chwila była magiczna. się nieznany mógłbym zrobić wam kilka zdjęć? Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, ale zgodziliśmy się. Zdjęcia wyszły znakomicie, byłam tak podekscytowana i szczęśliwa. Poprosiłam nieznajomego, aby przesłał nam zdjęcia na e-maila oraz żeby nigdzie ich nie udostępniał. Był chyba troszeczkę zawiedziony, ale obiecał, że nie wyśle ich do żadnej gazety i nie wrzuci do internetu. Podziękowaliśmy za mile spędzony czas i ruszyliśmy w drogę powrotną. -Dziękuje Ci za dzisiaj. To był cudowny dzień. -A ja dziękuje za pyszny obiad. Chociaż czekaj.. ekheee. –Niko zaczął udawać, że został otruty. go w ramię śmiejąc się. On również się śmiał. -Będziesz na następnym meczu? -Ale przecież gracie na wyjeździe. -To nic, zabiorę Cię ze się do mnie i objął w i Nikola jadą. Nie mówiły Ci? -A to zołzy nic nie powiedziały! No to w takim razie chętnie na palcach i dałam mu buziaka. Resztę drogi spędziliśmy na wygłupach i rozmowach. Kiedy zaszliśmy pod blok zobaczyłam, że na jednej z huśtawek siedzi zapłakana Nikola. Szybko do niej podbiegłam i od razu przytuliłam. -Kochanie co się stało?-zapytałam Nie odpowiadała. Spojrzałam na Niko i memo powiedziałam mu, żeby poszedł. Gestem pokazał że mnie kocha i zniknął. -Poszedł już, co się stało? Chodź wejdziemy do środka. -Byłam u niego w domu na kolacji.. -Jego ojciec powiedział, że nie jestem dziewczyną dla niego. Że powinien sobie znaleźć kogoś na swoim poziomie. Troszeczkę krótszy, ale jest. Zastanawiam się jakie zrobić zakończenie w tym blogu szczęśliwe czy smutne? Jak sądzicie? No i zapraszam do zapoznania sie z kilkoma bohaterami do nowego bloga. 13. Biegłam przez korytarz i wołałam za chłopakiem. Nie reagował. Zaczęłam płakać,krzyknęłam ostatni raz. Przystanął i się odwrócił. -Jak?- spuściłam wzrok nie wiedziałam co powiedzieć, wiedziałam, ze to moja do Ciebie z bukietem pięćdziesięciu pierdolonych róż, zrywam się z treningu, żeby Ci udowodnić, że jesteś dla mnie najważniejsza i co widzę? Jak moja dziewczyna flirtuje z szanownym doktorkiem. -Ale to nie tak, ja nic do niego.. Odwrócił się i znów kierował ku wyjściu. -Jesteś największym kretynem jakiego znałam, wiesz?!-Przystanął. Patrzyłam na niego, a on tylko jesteś dla mnie najważniejszy i nie wyobrażam sobie mojego życia beż przez łzy. Nie obchodziło mnie, że ludzie na korytarzu patrzą na nas ze zdziwieniem. Zapadła chwila ciszy. Niko odwrócił się gwałtownie i szybkim krokiem podążał w moim kierunku. Stałam jak wryta, nie wiedziałam co chce zrobić. Kiedy był już blisko upuścił bukiet krwisto czerwonych kwiatów i złapał moją twarz w dłonie, namiętnie mnie pocałował, a ja nie zostałam mu dłużna. -Kocham Cię Uśmiechałam się. Teraz wiedziałam, że danie sobie czasu nic nie zmieni. Kocham go i wierze mu. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. -Ja Ciebie też po chwili. Przytulił mnie do siebie i pocałował w czoło. Nagle zrobiło mi się słabo. -Eliza co się dzieje?-zapytał lekko zdenerwowany Nie zwracając uwagi na innych, wziął mnie na ręce i zaniósł do sali, po czym poszedł po lekarza. Widziałam, że nie jest zadowolony z faktu iż Kuba był moim lekarzem prowadzącym i musiał sprawdzić mój stan zdrowia. Trudno musiał to jakoś przeżyć. Jak zwykle zrobiono mi standardowe badania. Niby było wszystko w porządku, ale lekarze kazali mi zostać w szpitalu jeszcze przez kilka dni. Długo protestowałam, ale ostatecznie zostałam zmuszona ulec, bo nawet Niko prosił żebym została. Super po prostu.. Jeszcze więcej zaległości, bosko. No trudno, zdrowie ważniejsze. Przez kolejne dni przed i po treningach przychodził do mnie mój mężczyzna. Hmm jak to ładnie brzmi. Opowiadał mi co się działo. Okazało się, że moje zdrowie nie jest obojętne siatkarzom z Resovii. Niko mówił, że codziennie pytają jak się czuję. Po godzinie 16 zazwyczaj wpadały do mnie dziewczyny i Gośka z wujkiem. Wtedy w sali panowała cudowna atmosfera. Graliśmy w karty, a konkretnie w makao. Uwielbiałam tą grę, można było się przy tym nieźle uśmiać. Potem dziewczyny tłumaczyły mi trudniejsze zagadnienia z rozszerzonych przedmiotów. Wieczorem kiedy wszyscy wyszli, ja zamiast spać wkuwałam. Nie mogłam sobie pozwolić na zaległości, bo szybko bym odpadła. Z Kubą rozmawiałam tak jak wcześniej, tylko teraz już wie, że nie może się do mnie przystawiać. A no i zapomniałabym, Resoviacy wygrali drugi mecz z Jastrzębiem 3:1. Niestety na meczu też nie mogłam być i nad tym najbardziej ubolewałam. Monika i Nikola opowiadały mi jak świetnie układam im się w związkach. Byłam szczęśliwa wiedząc, że one są szczęśliwe. W końcu nadszedł dzień kiedy mogłam opuścić szpital. Miał mnie odebrać Niko, ale wypadł mu trening, więc przyjechał po mnie wujek. Pan doktor Jakub kazał mi dbać o siebie i się nie przemęczać. Przytaknęłam, chociaż wiedziałam, że teraz będzie ciężko. Po około 10 minutach byliśmy w mieszkaniu. Trochę mi się nudziło, więc skorzystałam z tego, że był wolny laptop i zaczęłam szperać po necie. Oczywiście przeglądałam sportowe fakty, a potem Znalazłam kilka artykułów o Moni i Dawidzie, Nikoli i Fabianie nawet o mnie i Niko. Już się tym nie przejmowałam, bo nie pisali nic obraźliwego. Wieczorem wpadł do mnie Nikolay, byłam trochę zmęczona więc oglądnęliśmy film. -Eliza, co z tym weselem? -O Boże na śmierć zapomniałam, przepraszam. -Nic nie szkodzi, ale pojedziesz ze mną? -Oczywiście, że pojadę. Tylko najpierw muszę pogadać z wujkiem o finansach. -No przecież muszę jakoś zapłacić za dojazd tam. -Chyba sobie żartujesz. Jesteś moją dziewczyną, ja Cię zapraszam, więc ja za wszystko płacę. -Ale ja tak nie lubię, wolę płacić sama za na mnie dziwnym wzrokiem, wstał z łóżka i wyszedł z Dokąd idziesz?-nie usłyszałam odpowiedzi. No trudno, poczekam. Po krótkiej chwili wrócił i uśmiechnięty rzucił się na łóżko. -Właśnie obgadałem kwestię twojego wyjazdu ze mną do Bułgarii z twoim wujkiem. Wszystko już załatwiliśmy. -Tak jasne. nie ma to jak spiskować za moimi a Nikolay zaczął mnie łaskotać. Śmiałam się, krzyczałam, ale niestety nie dawało to żadnych efektów. Musiałam to jakoś przeżyć. Nawet nie wiedziałam, kiedy ten czas tak szybko mi uciekł. Była już godzina 23. -Niko, zostań dziś na noc. -Jeżeli tego chcesz to zostanę, oczywiście. Szybko poszłam się wykąpać, zaraz po mnie poszedł Niko. Zanim zdążył wrócić, spałam jak zabita. Rano obudziłam się wtulona w Pencheva. Od razu na twarzy zagościł mi uśmiech. -O cholera! Kochanie pocałowałam chłopaka w policzek i wybiegłam z łóżka jak wystrzelona z procy. Oczywiście, standardowo musiałam się zbłaźnić, bo noga zaplątała mi się w kołdrę i bumm, już leżałam na ziemi. -Jezu Lizka! Nic Ci nie jest? mnie w czoło i wstał z się zrobię śniadanie. -Dziękuję! Mówiłam Ci już, że Cię kocham?-krzyknęłam w biegu. -Chyba się przez futrynę i popatrzyłam na niego wzrokiem typu ‘are you fucking kidding me?’-No mówiłaś, mówiłaś. Też Cię kocham. wyszczerzyłam zęby i szybciorem pobiegłam do łazienki. Ahh i znów kolejny dzień w szkole. Jak dobrze, że do wakacji tak niewiele zostało. Niko odstawił mnie punktualnie na pierwsza lekcję. Na szczęście, bo co by to było gdybym się spóźniła na polski. O matko, nawet nie chcę o tym myśleć. Na szczęście było trochę śmiechu. -Ty, co ona tak na czarno ubrana? Żałobę ma czy co?-zapytała mnie Monia -Ta chyba po usta dłońmi żeby tylko nie zobaczyła, że się śmiejemy, bo zaraz byłaby kartkóweczka. -Lizka, tak pomyślałam, no bo jest piątek i może byśmy wyskoczyli gdzieś wszyscy razem. Może na kręgle? -Świetny pomysł! Jestem jak najbardziej za!-co jak co ale kręgle to ja uwielbiam! -Piszemy!-wyciągnęłyśmy telefony, aby poinformować chłopaków i Nikolę o dzisiejszych planach. -Dziewczyny! Proszę telefony na moje biurko!-Zaczęła krzyczeć się po nie wasi opiekunowie u pana dyrektora!-posłusznie wstałyśmy aby wykonać polecenie, no bo niby co miałyśmy zrobić? Wyłączyłyśmy urządzenia i odłożyłyśmy na stół polonistki. -No to kurna świetnie, już po nas!-powiedziała Monia. -Mnie rodzice też, jak się dowiedzą to w ogóle nie przyjdą po ten telefon. No i jak się skontaktujemy z chłopakami? Będą się martwić. Przepraszam za długa przerwę, ale nie miałam głowy do tego bloga. Proszę o wybaczenie i rozgrzeszenie! ;c Nominacja. Dziękuję za nominację od Nominacja do Liebster Blog Award otrzymywana jest od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przeznaczana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daję możliwość ich rozpowszechnienia. Po otrzymaniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby która Cię nominowała. Następnie ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował. Nie będę nominować 11 blogów ponieważ nie chcę nic robić na siłę, nominuje te blogi które czytam i mi się podobają. Nominuję : Pytania:1. Ulubiony zespół? nie mam 2. Kiedy się urodziłaś? w kwietniu3. Jakie jest Twoje motto życiowe? miej wyjebane, a będzie ci dane4. Ulubiona potrawa? gołąbki?5. Jeśli miałabyś wybierać, co byś wybrała? Spotkać miłość swojego życia czy idola? Miłość swojego Ulubiona bajka z dzieciństwa? smerfy? 7. Ulubiony superbohater? spider man :D8. Lato czy zima? lato9. Jakie buty lubisz nosić najbardziej? trampki10. Płaszcz czy kurtka? kurtka11. Ulubiony blog? Mam kilka ulubionych ale najbardziej podobał mi sie ten Moje pytania: 1. Częściej płaczesz, czy się śmiejesz? 2. Ulubiona drużyna siatkarska? 3. Uprawiasz jakiś sport? Jak tak to jaki? 4. Komedie czy horrory? 5. Wyjście ze przyjaciółmi do kina, czy w plenerze? 6. Charakter czy wygląd? 7. Ulubiona pora roku? 8. Woda gazowana czy niegazowana? 9. Ostatnia śmieszna sytuacja która Ci się przydarzyła? 10. Dlaczego ludzie żyją stereotypami ? że warto pracować nad swoimi wadami i dążyć do ideału? 12. Szum, hałas, krzyk, odgłos szybkiego przemieszczania się po mieszkaniu, płacz. Czuję jak ktoś wlecze moje bezwładne ciało po podłodze. Nie wiem co dzieje się wokół mnie. Jestem nieprzytomna. Budzę się w szpitalu. Na przywitanie, płukanie żołądka. Trwało to dość długo. Chciałam żeby to się już skończyło. Znów zasypiam. Wszystko jest takie inne, takie dziwne. Rano obok mnie siedziała Gosia i wujek. Werki nie było, podejrzewam, że musiała zasuwać do szkoły. Było mi głupio. Boże co ja zrobiłam. Co ja chciałam zrobić? -Jak się czujesz?-zapytała ciotka -Zadzwoniłam do Niko, pomyślałam, że chciałabyś żeby tu był. Ja pierdolę. To jedyne co przyszło mi na myśl. Przecież nie mogłam powiedzieć, że nie chcę żeby tu przychodził. Od razu zaczęli by coś podejrzewać. -Tak, cicho i odwróciłam głowę. -Nie mogłam zasnąć i wzięłam te tabletki. Myślałam, że to będzie odpowiednia dawka, ale się przeliczyłam. -Jesteś na biol-chemie i nie pomyślałaś jak to mogło się skończyć? Masz szczęście, że Władek wstał. Gdyby nie to mogłoby Cię już z nami nie być. I wtedy do sali wpadł zdyszany Niko. Spojrzałam na niego a łzy napłynęły mi do oczu. -Nikolay dobrze, że już jesteś. To my was wujek. Wyszli i zamknęli za sobą drzwi. Nie patrzyłam na niego. Nie chciałam. A może nie potrafiłam? Nie wiem. W Każdym razie nie patrzyłam. Siedzieliśmy w ciszy. -Możesz mi powiedzieć dlaczego to zrobiłaś?-w końcu zapytał. -A jak myślisz? Byłeś całym moim światem przez ten czas. Nagle wszystko szlag trafił. Nie wystarczałam Ci? Musiałeś mieć inna na boku? Żałosne.. -Ale Eliza. Nikogo nie miałem. Liczysz się tylko ty. -Kochanie. Ta dziewczyna to Kamila Sadowska. Moja była. Ciągle do mnie pisze. Odkąd Cię poznałem nie.. -Nie chcę tego słuchać. Daj mi spokój. -Ale posłuchasz. Była dla mnie ważna. Ale nie była w stosunku do mnie fair. Rozstaliśmy się. Później wymienialiśmy się wiadomościami. Myślałem, że się zmieniła i chciałem do niej wrócić ale poznałem Ciebie. Dałem jej jasno do zrozumienia, że nic już miedzy nami nie będzie. Liczyłaś i liczysz się dla mnie tylko ty. Nigdy w życiu sobie nie wybaczę tego co chciałaś przeze mnie zrobić. -Nie mów o tym Goście i wujkowi. Oni o niczym nie wiedzą myślą, ze po prostu z niewiedzy przedawkowałam. -Dobrze nie powiem. A co z nami? -Nie wiem. Musze sobie to wszystko poukładać. A teraz idź. Wstał. Nachylił się nade mną, pocałował w czoło i szepnął -Kocham Cię. Jesteś dla mnie wszystkim, pamiętaj. Wyszedł. Boże. Powiedział to. Szkoda tylko, że nie wiem czy szczerze. Nie wiedziałam co mam robić miałam mętlik w głowie. Zasnęłam. Kiedy się obudziłam stał nade mną lekarz. Spisywał coś z karty. -O dzień uśmiechnięty. Był bardzo przystojny i młody miał może z 26 lat Nic nie odpowiedziałam, tylko się uśmiechnęłam i usiadłam opierając się o poduszkę. -dziękuje dobrze. Kiedy będę mogła wyjść? Nie chce mieć zaległości w szkole. -Myślę, że jeżeli pani stan się nie zmieni to już za 2 dni. -Dlaczego aż tyle? Czuję się dobrze. -Musimy zostawić panią na obserwacji. Byłoby szkoda takiej ślicznej młodej dziewczyny. -No nie wiem panie zaczęliśmy się śmiać. Przyznam szczerze, że bardzo dobrze nam się rozmawiało. Pytał gdzie się uczę i co chcę później robić. Podczas rozmowy bardzo dużo żartowaliśmy. Niestety nie trwało to długo, bo miał również innych pacjentów, ale obiecał, że kiedy skończy zabierze mnie na kawę. Jakiś czas później odwiedziły mnie dziewczyny. Były wściekłe kiedy się o wszystkim dowiedziały. Ale najśmieszniejsze było to, że nie wiedziały czy są złe na mnie czy na Niko. -Boże jak go spotkam to Monia. -Ale przecież to nie jego Nikola. I tak kłóciły się przez 15 minut po czym doszły do porozumienia, że oboje jesteśmy winni tej sytuacji. W sumie to miały racje. Ale dlaczego nie powiedział mi tego kiedy do mnie przyszedł. Może byłam dla niego za ostra? -Nie byłaś. Po prostu najechałaś mu na ambicje i nie wiedział co ma zrobić. Czy ja to powiedziałam na głos? Nie ważne. -Dobra to co mam zrobić teraz? Kolejny raz mam mu zaufać? I od tak powiedzieć nic się nie stało już się nie gniewam? -Dajcie sobie trochę czasu. Sprawdź czy będzie się o Ciebie starał skoro mu tak zależy. -Ahh Nikola ty to masz Monia. -No chyba nie chcesz żeby to się tak skończyło. Wiemy, ze go kochasz. Nic nie powiedziałam, wiedziałam, że maja racje. -No to już masz odpowiedź na wszystkie swoje pytania. Były u mnie chyba ze 2 godziny a czułam jakby to było 15 minut. Śmiałyśmy się i wygłupiałyśmy jak zawsze. Widziałam jak Gośka z wujkiem patrzą na nas przez drzwi i mówią cos do siebie. Uśmiechali się. -Halo, czy da się Pani zaprosić na kawę?-zobaczyłam w drzwiach doktora przepraszam nie będę przeszkadzał. -A nie, nie my już dziewczyny, patrząc na mnie i robiąc minę typu ‘ale ciacho, Boże bierz się’ Pożegnałyśmy się a ja ruszyłam w kierunku kawiarni szpitalnej. Pielęgniarki patrzyły na nas jak na obcych. Na nas albo na mnie. Każda z nich miała niewiarygodnie złośliwy wzrok. Co najmniej jakbym dobierała się do ich zdobyczy. Było to dziwne uczucie. W bufecie zamówiliśmy po kawie i przystąpiliśmy do rozmowy. Okazało się, że Kuba ma 26 lat tak jak myślałam, a jego ojciec jest ordynatorem tego oddziału, co wyjaśnia dlaczego tak szybko przystąpił do wykonywania zawodu. Był bardzo miły, sympatyczny i szarmancki. -Lubisz szarlotkę?-spytał -To zamówię nam kawałek na współkę. Nie protestowałam. Przyjemnie spędzało się z nim czas. Przynajmniej się nie nudziłam. -Opowiedz mi o sobie. Wiem, że chodzisz do 2 klasy. -Tak. Na profil biol-chem. Mam chłopak.. To znaczy miałam. -To nie wiesz czy masz chłopaka czy nie? -To skomplikowane. A ty? Masz kogoś? Uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo i zaczęliśmy jeść szarlotkę. Dobrze się bawiłam. Kuba opowiadał dowcipy i mnie rozśmieszał. W pewnym momencie położył rękę na mojej. Nie wiedziałam co robić. Nie wiedzieć czemu odwróciłam głowę ku drzwi, w których zobaczyłam Niko z wielkim bukietem róż. Cholera, że też akurat musiał nas zobaczyć w takiej sytuacji. Od razu się odwrócił i kierował do wyjścia. Lekarz spojrzał na mnie i na odchodzącego Nikolay’a. był mocno zmieszany całą sytuacją. Nie obchodziło mnie to. Wstałam z miejsca i nic nie mówiąc pobiegłam za miłością mojego życia. Przepraszam was za długą nieobecność, ale miałam bardzo napięty grafik. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wakacyjny Niko :D I kilka moich foteczek, przez co między innymi nie mogłam dodać rozdziału. :( Pieniny Bułgaria Mały wypadek :( Rudna CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ! 11. Kiedy otworzyłam oczy pierwsze co zobaczyłam to Jego. Moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Cieszyłam się, że jestem tutaj. Z nim. Patrzyłam jak śpi. Jak powoli oddycha. Jak pomrukuje coś przez sen. cała sytuacja wywołała uśmiech na mojej twarzy. Spojrzałam na zegarek była 9. Wiedziałam, że do szkoły nie zdążę. Cicho wstałam z łóżka i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Lodówka-pusta. Stało w niej tylko mleko i kilka piw. Yhym faceci. Powiedziałam w myślach. Zaczęłam szperać po szafkach i znalazłam płatki śniadaniowe. Nalałam mleko do garnka i postawiłam na gazie. Zaczęłam nasypywać płatki do miski i wtedy poczułam ręce na ramionach. Zjeżdżał nimi w dół aż do moich bioder. -Dzień dobry skarbie. Dlaczego mnie nie obudziłaś?-powiedział, po czym delikatnie pocałował mnie w policzek. -Chciałam, żebyś się wyspał. -Ale nie zdążysz do mi do ucha. -Dzisiaj sobie odpuszczę. Chcę ten dzień spędzić z odchylając głowę do jego ucha, delikatnie je gryząc. -Tak chcesz się bawić?-odwrócił mnie tak, że nasze twarze praktycznie się stykały. Obdarował namiętnym pocałunkiem. Podniósł i posadził na kuchennym blacie. Całował mnie po szyi, a ja błądziłam dłońmi po jego nagim torsie, potem po plecach. Przeszedł do ust. Pocałunki były zachłanne. Nagle Niko przestał. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. -Co? Dlaczego tak patrzysz?-zapytałam ucieszona. W moich oczach pojawiły się iskierki. Byłam taka szczęśliwa. Mocno objęłam chłopaka. Ujęłam jego twarz w dłonie i złożyłam na jego ustach pocałunek. Już mieliśmy wrócić do przerwanej czynności, ale przeszkodziło nam kipiące mleko. -Cholera! Właśnie teraz?-powiedział rozczarowany przyjmujący. -Kochanie, może to lepiej. Spójrz która cicho się śmiejąc. -O kurde, spóźnię się na trening! -Ale zjedź chociaż śniadanie! Niko biegał po mieszkaniu jak poparzony w poszukiwaniu rzeczy potrzebnych mu na trening. W końcu kiedy był już spakowany, raczył zjeść śniadanie. Pytał czy chcę z nim iść, ale wolałam zostać w domu, rozłożyć się na kanapie i oglądnąć TV. Po jego wyjściu zrobiło się tak cicho. Tak jak sądziłam po krótkim czasie dopadła mnie nuda, więc dorwałam laptopa. Niko miał pootwierane jakieś strony. Stwierdziłam, że niczego nie będę ruszać. Oczywiście standardowo Facebook i standardowo wiadomość od Moni. „Dlaczego Cię nie ma?” Szybka odpowiedź „Jestem u Niko, po tej nocy nie miałam siły wstać na czas.” Po chwili usłyszałam dźwięk telefonu. Rzuciłam się jak głupia na poszukiwania. Odebrałam w ostatnim momencie. -„Po tej nocy nie miałam siły wstać”? czyżby ten tego?-w głowie miałam już obraz miny Moniki. -Nie kochanie, nie ten tego. Po prostu byliśmy zmęczeni. -A dlaczego nie jesteś w domu? -No dobra to opowiadaj wszystko. Powiedziałam przyjaciółce o wszystkim co się działo. Łącznie z dzisiejszym porankiem. Przerwała mi kilka razy, aby dorzucić swoje 3 grosze. -Poczekaj bo coś brzęczy w do komputera, ale nie była to wiadomość na moim facebooku. Wiem, że nie powinnam, ale ciekawość była silniejsza. Kliknęłam na stronę, która była już otwarta po włączeniu komputera. Kolejny raz pękło mi serce. Pouczyłam się jak wtedy, gdy zobaczyłam go z Anitą. Łzy napływały do oczu. -Kotek, co jest?-zapytała przyjaciółka. -Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam wierzyć, że mnie pokocha?-mówiłam przez łzy. -Rozmowę z jakąś dziewczyną. -To chyba nie dowód, że Cię nie kocha. -To nie, ale wiadomość od niej „Kochanie kiedy możemy się spotkać?” już jest. Wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Jak mogłam być tak głupia? Jak mogłam mu tak zaufać? Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z mieszkania. Błąkałam się po mieście, co chwilę siadałam na ławce i płakałam. Znów straciłam osobę, którą kochałam, znaczy kocham. W końcu wróciłam do domu. Na szczęście była tylko Werka. Zamknęłam się w pokoju, rzuciłam na łóżko i nie przestawałam płakać. Usłyszałam skrzypniecie drzwi. Już po chwili stała nade mną Werka. Gładziła mnie po włosach i spytała co się stało. Nie miałam ochoty jej wszystkiego opowiadać, ale wiedziałam, że będzie mnie męczyć dopóki tego nie zrobię, więc wzięłam głęboki oddech i powiedziałam jej mniej więcej dlaczego płaczę. -To na pewno jakieś -Chciałabym, żeby tak było.. Podczas naszej rozmowy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Uderzał w nie z ogromna siłą i nerwami. W końcu zaczął krzyczeć. To był Niko. Tak bardzo nie chciałam z nim rozmawiać. Nie teraz. -Powiedz mu, że mnie nie ma. Tylko nie otwieraj szeptem do siostry. Weronika pewnym krokiem ruszyła do drzwi. -Wiem, że tam jest. Otwórz muszę z nią porozmawiać. -Nie ma jej, jestem sama. -Przekaż jej, że musimy porozmawiać i że ją kocham. Kiedy to usłyszałam nie wytrzymałam. Wybiegłam z pokoju i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je, a przede mną stał Nikolay. -Tak mnie kochasz?! To nazywasz miłością? Jak mogłeś mi to zrobić? A ja głupia Ci ufałam. Ufałam rozumiesz?!-Gdy to mówiłam płakałam. Nie potrafiłam powstrzymać akcja z Anitą teraz to? Drań! Nie chcę cię znać! Nastała chwila ciszy. -I co nic nie powiesz?! Nic? To wszystko na co Cię stać? Po co tu przyszedłeś i dobijałeś się do drzwi skoro nie masz nic do powiedzenia? Zamknęłam mu drzwi przed nosem i odosobniłam się w swoim pokoju. Po mojej głowie krążyło miliony myśli. Powiem szczerze, że pomyślałam nawet o samobójstwie. To niebyły głupi pomysł, wszystkim byłoby lżej. Nie wychodziłam z pokoju, aż do nocy. O godzinie 1 poszłam do sypialni wujka. Wzięłam do ręki małe pudełeczko z tabletkami nasennymi. Usiadłam na łóżku. Wysypałam pięć tabletek na dłoń. Przyglądałam im się i biłam się z myślami. Raz kozie śmierć pomyślałam i połknęłam pastylki. Potem nie pamiętam już nic.. No i 11 dla was. Dzięki, za komentarze. To miło czytać takie wypowiedzi. :) Jak wam mijają wakacje? Ja na razie siedzę w domu i nie śpię po nocach. A wy co robicie? 10. -Na rynek!-krzyknęłyśmy chórem! głowę i ręce. -Sam przecież chciałeś iść na się Fabian. -Za to ty nie go ramieniem i spojrzał na Nikolę. -Co? Czemu się tak na mnie patrzysz?-zapytała zdziwiona. -Ktoś tu chyba czuje do Ciebie jego wzrok powędrował w stronę Fabiana. Nie obeszło się bez chóralnego okrzyku „ooooo” -Dajcie już spokój Nikola i zarzuciła rozgrywającemu rękę przez ramię. Widać było, że troszeczkę się zaczerwienił. Staliśmy na rynku obok studni, a chłopaki sprzeczali się do którego klubu pójść. -Żebyś wiedziała kochanie. Za rączkę i do łóżka! -Tobie to dobrze. W końcu trafił Ci się ktoś przy kim możesz być sobą i nie obraża się kiedy tak Nikola na widok tej sytuacji. -I to w nim najbardziej mi się podoba. Uśmiechnęłam się do siebie i patrzyłam jak chłopaki stale konwersują. Nie powiem, że nie było to śmieszne, bo po jakimś czasie razem z dziewczynami nie mogłam przestać się śmiać. W końcu podeszłam do nich i powiedziałam, żeby zagrali w kamień papier i nożyce. Pójdziemy do tego klubu, do którego chciał iść wygrany. -No panowie na trzy i bez oszukiwania. Raz. Dwa. Trzy! -Haaa wygrałem!-powiedział Dawid. -Czyli Niko. Na bramce stało dwóch umięśnionych ochroniarzy. Chyba poznali siatkarzy bo nawet nas nie sprawdzili. Bilety dostaliśmy bez problemu. Razem z dziewczynami poszłyśmy do toalety, żeby się przebrać, bo przecież nie będziemy tańczyć w koszulkach Resovii. Chwile później wyszłyśmy i usiadłyśmy w loży obok chłopaków. Nikole już nosiło. Wiedziałam, że długo nie usiedzi. Nawet nie zauważyłam kiedy porwała Fabiana na parkiet. -Czy mogę panią prosić?-Niko podał mi rękę i tanecznym krokiem prowadził na parkiet. Długo tańczyliśmy. Piosenki były dosyć energiczne, więc szybko się zmęczyłam i powiedziałam chłopakowi, że muszę usiąść. Nie szliśmy do loży tylko do baru. -Pierwszego wolałbym sam z mnie do siebie i pocałował. -No się, a Niko zamówił alkohol. Niestety na jednym się nie skończyło. Wypiliśmy około pięciu kielonów. Nagle poczułam czyjeś ręce na swoich biodrach. -No ładnie. O nas to się zapomniało?-Powiedziała Monika. -Oczywiście, że nie. Kolejka dla nas wszystkich! Ekipa zaczęła bić brawo. Zasiedli obok nas co sprawiło, że po raz kolejny czułam, że mogę się bawić nie mając żadnych wyrzutów sumienia. Bawiliśmy się pół nocy. Ciągle tańczyliśmy i śpiewaliśmy. Po chwili zorientowałam się, że zginęła gdzieś Nikola z Fabianem. Odwróciłam się i zobaczyłam ich tańczących na stole w naszej loży. Obok nich tłum ludzi klaszczących w dłonie. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zaczęłam ich kamerować. -Ciekawe czy będą jutro o tym Nikolay -Jak nie to im się. Był to naprawdę komiczny widok. Nagle stół się przewrócił, a nasi znajomi wylądowali na ziemi. Przeciskaliśmy się przez tłum, a kiedy do nich dotarliśmy oni śmiali się w najlepsze. -Najadłam się przez was strachu. Mogło wam się coś stać! -Lizka wyluzuj, nic się nie stało Nikola -Hej kochanie objął mnie i odciągną na bok. W tym czasie Monika z Dawidem pomogli się pozbierać tym łamagom. -Chodźmy już do domu. Jest już późno. -Dobrze jak chcesz. Ale wypadałoby się pożegnać. Cała ferajna stwierdziła, że tez będzie się zbierać. Wyszliśmy z klubu i poszliśmy w kierunku postoju taksówek. Pożegnałam się z przyjaciółkami i Dawidem i Fabianem, a następnie wsiadłam do taksówki w której czekał na mnie Niko. -Najpierw odwieziemy Ciebie. -No grzebać w torebce w poszukiwaniu chusteczek. I wtedy zorientowałam się, że czegoś mi brakuje. -Niko, nie mam kluczy do mieszkania.. -Wszyscy spiją, nie wejdę do domu.. -Ale jutro muszę iść do szkoły. -Wstaniemy wcześniej i zawiozę Cię do domu, żebyś mogła wziąć książki. -Dziękuję, jesteś chłopaka i wtuliłam się w jego tors. Niko powiedział kierowcy o zmianie kursu i po 10 minutach byliśmy pod jego blokiem. Otworzył mi drzwi do mieszkania i puścił przodem. -Tutaj jest głodna? -Nie, dziękuję. Czy mógłbyś mi dać jedną ze swoich koszulek? -Jasne. Trzymaj. Wyciągnął z szafy T-shirt i podał mi go. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Trochę mnie orzeźwił i zrelaksował. Ubrałam koszulkę ukochanego i czułam jego perfumy. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że jeszcze nigdy nie usłyszałam od niego tych dwóch słów. Ja też ich nie powiedziałam. Stanęłam przed lustrem, oparłam się o umywalkę, zastanawiając się czy mu nie wyznać swoich uczuć. Po chwili się otrząsnęłam i przypomniałam sobie słowa mamy „nigdy nie powiedziałam mężczyźnie ‘kocham cię’ pierwsza. Zawsze czekałam, aż on to zrobi. Tobie radze to samo kochanie”. Kiedy wyszłam zobaczyłam, że chłopak kończył ścielić kanapę. -Spokojnie to dla mnie, ty będziesz spała u mnie. Podeszłam do Niko bliżej. Blisko. Czubki naszych nosów dzieliły zaledwie milimetry. Stanęłam na palcach i szepnęłam mu do ucha. -Dzisiaj chcę spać z że się uśmiecha. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. -Jak sobie życzysz mnie w zaraz wracam. Wrócił po kilkunastu minutach w samych bokserkach. -Nie masz piżamy?-zapytałam ze śmiechem. -To potrzebna mi dzisiaj piżama?-Uśmiechnął się i gwałtownie rzucił się na łóżko. Zaczął mnie łaskotać, a potem całować. Oddawałam pocałunki młodego przyjmującego. Wszystko zmierzało ku jednemu. -Niko. Jesteśmy pod wpływem alkoholu. Nie chcę, żebyśmy potem tego żałowali. -Nie wiem i nie chciałabym się przekonywać. -Rozumiem. Szanuje twoją decyzję. się w tors chłopaka i zamknęłam oczy. -Nie ma za mnie w czoło i objął ramieniem. Czułam się przy nim tak bezpiecznie, że po krótkiej chwili odpłynęłam z uśmiechem na twarzy. Szczęśliwa, że zasypiam w ramionach kogoś, kogo kocham. Kolejny rozdział dla was. Dziękuję, za miłe słowa. Przyznam szczerze, że najbardziej zdziwił mnie ostatni anonimowy komentarz. :) Komentujcie, bo to na prawdę bardzo motywuje. :) Musze się wam pochwalić. Moja sunia oszczeniła się w niedzielę. zostawię wam zdjęcie jej i małych. (jest ich 8!) 9. Wstałam rano i wszystko dookoła mnie denerwowało. Weronika nawet się do mnie nie zbliżała. Wujek i Gosia nie odezwali się do mnie słowem po tym jak spytali co mnie gryzie, a ja tylko na nich warknęłam. -Oho chyba kłótnia z szyderczo wujek. -Wszystko słyszę! I nie, nie kłótnia! -Dobra już się nie odzywam. Pod wpływem nerwów odpaliłam szluga i kopnęłam w kamień. Niestety na dobre mi to nie wyszło, bo przez pół drogi do szkoły skakałam na jednej nodze. Monika opowiedziała mi o czym pisała z Dawidem. W końcu chyba nie wytrzymała. -No dobra powiesz w końcu co Ci jest? -Ehe. Mnie nie oszukasz. Gadaj. -Ehh. Jest problem z wkręceniem Nikoli na mecz. -No Niko nie jest w stanie załatwić jej tego wejścia bo nie ma już miejsc. Może wprowadzić ze sobą jedną osobę, ale musiałby powiedzieć, że to jego dziewczyna. Tylko, że oboje nie chcemy tak tego rozegrać, żeby media znów nie trąbiły, że ma nową laskę. -No to jaki masz problem? Daj jej swój bilet i niech Ciebie wprowadzi. Zamilkłam na chwilę. Jak mogłam na to nie wpaść. Strzeliłam facepalma i uśmiechnęłam się do przyjaciółki. -Boże Monia, jesteś genialna! Od razu wyciągnęłam telefon i wybrałam numer do przyjmującego. Niestety nie odebrał. Był na treningu. Wiedziałam, ze oddzwoni jak tylko sprawdzi telefon. Jejku to było tak banalne jak mogłam na to nie wpaść. -Zakochana jesteś i nie myślisz trzeźwo. -No, no odezwała się ta nie „zakochana”. No to dzisiaj taniec radości i ruszyłyśmy w kierunku klasy, w której miałyśmy mieć lekcje. Matematyka. Jak zwykle nie obeszło się bez upominania naszej grupki. Chłopaki zaczęli odstawiać jakieś dziwne scenki, a my z Monia nie mogłyśmy powstrzymać się od śmiechu. Za nami siedziały trzy dziewczyny, które strasznie mnie irytowały (na szczęście nie tak jak Anita) Jak zwykle gadały o głupotach i kłóciły się z nauczycielką. Dzięki swojej „inteligencji” zafundowały nam karną kartkówkę. Cala klasa rzuciła w ich kierunku groźnie spojrzenia, a one schowały głowy w zeszyty. Po lekcjach wybiegłam ze szkoły jak poparzona i biegłam na autobus. Zdążyłam w ostatniej chwili. Poczułam wibracje telefonu w torebce. Spojrzałam na ekran. Dzwonił mój „Romeo” -Tak. Już wiem co Nikolay’owi co wymyśliła Monika, a on zareagował podobnie do mnie. -No że też na to nie się do po ciebie o 17 nie wiem czy wiesz ale musimy być wcześniej. -Dobrze, już się nie mogę doczekać. Pa. Zaraz później zadzwoniłam do Nikoli i umówiłam się z nią na przekazanie karnetu. Miałam mało czasu, na ogarniecie się, bo tylko godzinę. Wzięłam szybki prysznic, założyłam makijaż i pomalowałam paznokcie w kolorach Resovii. Usłyszałam dzwonek do drzwi, byłam sama w domu(na szczęście). Otworzyłam, a w drzwiach stał Niko. Pocałował mnie na wejściu i wszedł do środka. Wyciągnął z torby koszulkę z numerem 17 i jego nazwiskiem. -Chciałbym, żebyś ją dziś się i złapał mnie za rękę. -Hmm no nie wiem.. Jak widzisz mam się szyderczo. Patrzył na mnie błagalnym wzrokiem, a ja zaczęłam się śmiać. -Z czego się śmiejesz? Jeśli jej nie ubierzesz będzie mi smutno. -No jasne, że ja ubiorę go i poszłam przebrać możemy jechać. Wyszłam z pokoju, a Niko patrzył się na mnie jak sroka w kość. -Dlaczego mi się tak przyglądasz? -Bo wyglądasz mnie i czule pocałował. Wyszliśmy z bloku i wsiedliśmy do auta. Opowiedziałam przyjmującemu co działo się dzisiaj w szkole, a on mnie co było na treningu. Już po kilku minutach byliśmy pod halą. Zobaczyłam Nikolę i pobiegłam dać jej karnet. Rozmawiałyśmy chwilę, a Niko ciągle mnie pospieszał. -No poczekaj chwilę, gdzie Ci się tak śpieszy? -Zaraz zobaczysz.. ale okej gadaj sobie dalej. -No dobrze już idę 5 minut mi daj. -Słyszałam!-Szybkim ruchem złapał mnie za biodra i przerzucił sobie przez ramie. Nie mogłam przestać się śmiać. -Odstaw mnie na ziemie proszę!-mówiłam przez smiech. -Pójdziesz, czy nadal będziesz rozmawiać?-Zapytał szyderczo. Odstawił mnie na ziemię, poprosiłam Nikolę, żeby była jak najwcześniej. Pokiwała głową i krzyknęła, że będzie. Pod halą spytałam Niko co go ugryzło. Nie musiał odpowiadać. Kiedy weszliśmy tłum fanek rzuciło się w nasza stronę. Chłopak złapał mnie za rękę i przyśpieszył kroku. Zaczęliśmy biec. Niko mówił im tylko, ze się spieszy, ale one nic sobie z tego nie robiły. Hotki z Gimnazjum. Nie wierze, że uciekam przed tłumem gimnazjalistek. Po chwili chłopak zaciągnął mnie w ciemny kąt. -I jak Ci się podoba?-szepnął. -Tego się nie spodziewałam. -Dlatego chciałem iść wcześniej. Chociaż z drugiej strony całkiem tu przyjemnie. –Poruszył znacząco brwiami, za co oberwał w za co? Pocałowałam Nikolay’a i powiedziałam, że już chyba możemy iść. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy na halę. Ja zajęłam swoje miejsce a Niko poszedł do szatni. Chwilę później pojawiły się dziewczyny. Opowiedziałam im całą sytuację. Nie przestawały się śmiać. -A ja już myślałam, że mnie nie Nikola -Ciebie nie da się nie lubić! Na boisko zaczęli wchodzić siatkarze z Jastrzębia, a zaraz po nich Resovia. Jak zawsze atmosfera na hali była cudowna. Wszyscy głośno kibicowali naszemu zespołowi oraz drużynie z Jastrzębia. Pierwszy set wygraliśmy do 22. Z drugim nie było już tak łatwo graliśmy na przewagi i niestety set padł łupem przeciwnika. Kolejne dwa sety wygraliśmy. Wszyscy się cieszyliśmy, a dziewczyny jak zwykle pobiegły do band. -Eliza! Ty nie idziesz?-krzyczała Monika -Nie. Poczekam. Pójdę jak będą się rozciągać. -No chodź! Na pewno będzie mu miło. Tym mnie przekonała. Rzuciłam swoje rzeczy i pobiegłam do przyjaciółek. Monika się nie myliła. Niko kiedy przechodził ujął dłońmi moją twarz, czule i delikatnie mnie pocałował. -Grałem dla mi do ucha. -Grałeś mu i obdarowałam pocałunkiem. Dawid przytulił Monikę. Kiedy na to patrzyłam nie można było się nie uśmiechnąć. Słyszałam jakieś komentarze typu „Ona jest brzydka. Jak on może z nią być? Ja byłabym dla niego lepsza.” Objęłam przyjaciółki i nie zwracając uwagi na głupie teksty nastolatek poszłyśmy usiąść ponieważ i tak musiałyśmy czekać na chłopaków. -Lizka! Chodź tu do Niko. -Boże co on znów chce? Ani chwili do tam? -Chciałem Cię po prostu mnie za szyje i przyciągnął do siebie. Było mi trochę głupio bo wszyscy siatkarze parzyli się na nas, a z ich płuc wydobywało się głośne „oooo” -No Niko, nie powiem gust to masz Igła. -Może ona cię ogarnie i nie będziesz tak się Lotman. -Ha, Ha przecież nie chodzę na imprezy co tydzień tylko raz na jakiś czas. -O proszę czego ja się tu krzyżując ręce. -No yy kochanie nie gniewaj się. Wszyscy wybuchli głośnym śmiechem. -No szybko się zbieraj i idziemy na na siatkarzy, a oni patrzyli na mnie jak na wariatkę. Zupełnie nie wiem dlaczego. Przecież każdy ma prawo czasami się zabawić. Po 30 minutach Niko, Dawid i Fabian podążali w naszą stronę. Przepraszam za moją nieobecność, ale miałam dużo zajęć na głowie. Zostawiam wam kolejny rozdział. Chociaż nie jestem z niego do końca zadowolona, musiałam go udostępnić, bo moja kochana przyjaciółka (TAK MONIA CHODZI O CIEBIE) zaczęła mnie szantażować. powiedziała, że jeżeli go nie dodam to zawiesi bloga, a do tego nie mogłam dopuścić. Zostawiam wam też piosenkę, którą uwielbiam! Klik! Dziś DZIEŃ OJCA! Co kupiłyście swoim tatusiom? Piszcie w komentarzach. :) Z Iloną Felicjańską spotykam się w trakcie Festynu na rzecz Pierwszego Specjalistycznego Żłobka dla Dzieci Niepełnosprawnych „Kryształki”. Festynu, którego jest animatorką, osobą prowadzącą, gwiazdą, która przyciąga tłumy, ale przede wszystkim matką rozumiejącą potrzeby małych dzieci. Jest również prezesem Fundacji „Niezapominajka”.20 października swoją działalność rozpoczął żłobek dla dzieci niepełnosprawnych i z HIV „Kryształki”. – Jest to bardzo duże wydarzenie, ponieważ z dziećmi niepełnosprawnymi jeszcze jakoś nasze społeczeństwo sobie radzi, choć woli udawać, że tego problemu nie ma. Dzieci z wirusem HIV, gdzie bardzo często zostają zarażone tym wirusem w szpitalu, gdzie bardzo często choroba nie jest wynikiem złego prowadzenia się rodziców, są jednak traktowane, jak wyrzutki społeczeństwa. Ich rodzice są traktowani, jak narkomani, jak Ci, których należy unikać, a właściwie wyrzucić ze społeczeństwa i odizolować. Czyli nadal brak świadomości wśród społeczeństwa?– Ciągle brak świadomości, ponieważ z wirusem HIV już poradziliśmy sobie. To jest obecnie prawie taka sama choroba, jak każda inna. Zarażenie się tą chorobą wcale nie jest takie proste, jakby się nam wydawało. Znam pary, gdzie jedna osoba jest zdrowa, a druga jest chora i żyją. Są szczęśliwe, na wszelki wypadek nie mają dzieci, bo boją się tego, ale przez wiele lat osoba chora nie zaraziła zdrowej pomimo stosunków płciowych. Nadal, pomimo tego, że żyjemy w XXI wieku mamy bardzo małą świadomość społeczną choroby, a te dzieci mogą szczęśliwie dożyć późnego wieku, wręcz przeżyć całe życie nikogo nie zarażając. Ponieważ nosiciel wirusa HIV, jest prawie tak samo zarażony, jak chory z wirusem, np. opryszczki. Ten wirus nie musi nigdy z tej osoby wyjść na zewnątrz, jeśli ta osoba będzie przestrzegała określonych zasad, kiedy będzie informowała, że jest zarażona u dentysty, czy może w szpitalu. To nie jest tak, że dotykiem bądź oddechem się zarazimy. Powraca ponownie brak świadomości postępowania wobec tej choroby, a także tego, co należy lub nie należy robić. – Dokładnie, dlatego ja się bardzo cieszę, że Olga podjęła się tak trudnego wyzwania. Rozmawiałam z Olgą i mówiła, jak trudno było jej znaleźć miejsce, bo nie będą tutaj pozwalali narkomanom przyprowadzać swoich dzieci. To nie do końca jest tak, czasem narkomanem zostaje się nie z własnej, nieprzymuszonej winy. Tak samo, jak osoba uzależniona od alkoholu nie zawsze jest w stu procentach winna temu, że jest uzależniona, a ja dokładnie ten problem akurat znam i wiem, że z tą chorobą można żyć i czasami stanąć na ziemi i zacząć normalnie funkcjonować. Co sprawiło, że pojawiłaś się w tym miejscu o tej właśnie porze? – Sprawił to Facebook (szczery uśmiech). Facebook jest niesamowitym źródłem możliwości dowiedzenia się, poznania i przekazywania. Na Facebooku dowiedziałam się o tej akcji, o żłobku i napisałam do Olgi (Banasik, założycielki żłobka), że jeżeli będę mogła jej pomóc to chętnie pomogę. Ja przez ostatni rok troszeczkę przygasłam, lizałam rany i nabierałam nowej świadomości życia, ponieważ wszystko, co wydarzyło się w moim życiu było dla mnie bardzo ważne i było mi bardzo potrzebne po to, aby poznać siebie, zrozumieć siebie i wiedzieć, czego tak naprawdę od życia potrzebuję. Wiem, że przeszłaś w ostatnim okresie trudne chwile w swoim życiu… Czy to wszystko udało się już uporządkować i ułożyć, czy też jest nadal jakiś cień, który Ci ciąży? – Przeszłam trudne chwile, ale jestem jeszcze dużo słabsza, jak byłam kiedyś. Zdałam sobie sprawę, że pędziłam w tłumie, bo tak należy. Postępowałam tak, jak chcieli inni, abym postępowała. Chciałam się podobać, bo to fajnie jest się podobać, a tak naprawdę w tym wszystkim bardzo mało było mnie. Wiem jedno, pomagałam i będę pomagała. Prowadzisz Fundację „Niezapominajka”…– Nie powiem, że Fundacja jest w genialnej kondycji finansowej, bo tak nie jest, bo prowadzenie fundacji to zdobywanie pieniędzy, to pukanie od drzwi do drzwi. W tym momencie miałam urlop roczny od życia publicznego, od różnych sytuacji, na które jeszcze nie jestem gotowa, ale jak wspomniałam wcześniej, pomagałam i chcę pomagać. I dlatego, jak zaczęłam rozmawiać z Olgą to zobaczyłam w Oldze siebie kilka lat temu, jak zakładałam Fundację „Niezapominajka”. Ile miałam siły i werwy i wiedziałam, że mogę przenosić góry. W tym momencie przenoszę na razie małe kamienie, ale myślę, że jeszcze potrzebuję trochę czasu i ponownie będę góry przenosiła. Tylko już w inny sposób, z innym ludźmi. Z tymi ludźmi, którzy nie są obok mnie tylko, dlatego, że jestem znaną Iloną Felicjańską, bo to było najbardziej przykre, w tym, co mnie spotkało. Nie wypadek, ale najtrudniejsze było to, że przyjaciele odeszli pierwsi. Ci, którzy nazywali mnie swoją siostrą, przyjaciółką, najbliższą osobą, ci, którzy byli obok mnie i osaczali mnie, prawie jak jakieś pasożyty, czy pijawki, odeszli pierwsi. Mało tego, mają do mnie pretensję, że skończyło się dobre życie. O co mają do Ciebie pretensję? – Oto, że jak pracowałam, jak miałam dobrze funkcjonującą Fundację, niedużą, ale dobrze funkcjonującą firmę, mieli dużą wypłatę, mieli dużo pieniędzy… I nagle stała się tragedia i oni się odwrócili? Bez świadomości tego, że coś trudnego wydarzyło się w czyimś życiu? – Mają pretensję, że nie zarabiają, ale ludzie są tylko ludźmi, dlatego mówię, że nie chcę niczego oceniać. Zrozumienie, choć tego nie da się zrozumieć, ale przegryzienie, przetrawienie w sobie właśnie tego było dla mnie najtrudniejsze. Ludzie i ich zachowanie było dla mnie znacznie trudniejsze, niż moje własne błędy, które sobie w jakiś sposób wybaczyłam, poniosłam konsekwencje i idę dalej, ale musiałam się nauczyć zachowania ludzi. Musiałam nauczyć się, że moje zaufanie musi być dużo bardziej ograniczone, ale jednocześnie nie umiem żyć nie ufając ludziom. Nie da się funkcjonować bez zaufania. Zaufanie w życiu jest potrzebne tak naprawdę?– Wszystko, co się wydarzyło jest tak naprawdę mi pomocne, bo teraz są wokół mnie ludzie, którzy wiedzą, ile „na wywijałam” w swoim życiu, ale znają mnie, prawdziwą Ilonę, znają moje wnętrze i chcą przy mnie być. To są ci, dla których ważniejsze jest moje wnętrze, niż to, czy jestem mniej lub bardziej znana lub mniej lub bardziej lubiana. Wszystko w życiu dzieje się po coś!Czy serce nadal przykrywa większa lub mniejsza góra kamieni? – Tak naprawdę znowu uważam, że w życiu wszystko dzieje się po coś. Mając fundację, mając styczność z dziećmi niepełnosprawnymi, cały czas z problemami, z chorobami ludzi, z brakiem pieniędzy, z borykaniem się z najprostszymi rzeczami, ja nawet w najtrudniejszych momentach myślałam sobie – Ja mam zdrowe dzieci! A jak oboje wiemy, zawsze może być gorzej… – Nigdy nie jest tak, że nie może być gorzej. To był bardzo trudny rok. Rzeczy, jakie się działy w moim życiu były nieprawdopodobne. Wiele rzeczy jest niewiadomych, bo to działo się w bardzo osobistej sferze, kiedy zaczynałam pracę, bardzo fajny biznes, rokujący duże nadzieje, osoba, z którą miała go prowadzić zginęła w wypadku, czyli znowu cały projekt upadł. Ciąg takich zdarzeń absolutnie niezależnych ode mnie, przykrych, gdzie już myślałam, że wstaję i nagle dostawałam tego kopa, ale znowu to wszystko jest po coś. Może teraz będę tak silna, że niewiele może być mi straszne (wesoły uśmiech). Ilona, większe plany lub zamierzenia na najbliższy okres, to, co planujesz lub nad czym myślisz? – Moimi planami i zamierzeniami jest cały czas wprowadzać moje dzieci w świat, w którym muszą nauczyć się ograniczonego zaufania do innych ludzi, ale jednocześnie chcę, aby byli dobrymi ludzi. Chcę, aby w tym zabieganym świecie, w tym ciągu i biegu do sukcesu i pieniędzy byli osobami wrażliwymi mimo wszystko. Jestem dumna z tego, że moi chłopcy, moi synowie wyjeżdżając gdzieś z ojcem wysyłają mi zdjęcia, „Zobacz mamo, jakie piękne widoki!”. Tego chcę, żeby wiedzieli, że sukces jest ważnych w ich życiu, ale że mogą zobaczyć piękny zachód słońca też jest ważne… Cały czas chcę wspierać Olgę, to jest teraz najnowszy projekt, w którym mogę pomagać na razie bez kosztowo, ale jednocześnie możemy wspólnie tych pieniędzy szukać. A wierzę też w to, że będę mogła ponownie wspierać dzieci z porażeniem mózgowym. Jest ich tak dużo, my ich nie widzimy, ale to jest choroba ciała, a ich umysł jest normalny, który pragnie kształcenia i poznawania świata. Teraz nie mam pieniędzy, więc nie mogę ich wesprzeć, ale gdy zdobyłam europejską nagrodę „ecco – Look In Style”, dostałam prawie 160 tysięcy polskich złotych i przekazałem tą nagrodę na leczenie w porażeniu mózgowym. O tym nikt nie napisał, dostałam te nagrodę z rąk Księżnej Danii i to gdzieś minęło, przemknęło, to nie było dla ludzi ważne… dla mnie bardzo. Dla ludzi ważne są sensacje, które produkują następne sensacje, z nich rodzą się kłamstwa będące fundamentem pod kolejne kłamstwa. Tak, jak mówisz i to mi się bardzo nie podoba. – Był taki moment, w którym stwierdziłam, że ten świat mi się nie podoba, że się poddaję, ale później uświadomiłam sobie, że jestem dorosła. Co z tego, że się zbuntuję i co mi to da? Ja muszę znaleźć swoje miejsce w tym wszystkim i otaczać się takimi ludźmi, z którymi będzie mi dobrze żyć. I to jest moje marzenie, mieć takich ludzi, z którymi będę mogła borykać się z tym, że ten świat nie jest jednak doskonały. I ostatnia dobra myśl na koniec od Ciebie? – Słuchajmy swojej intuicji. To jest to, co zrozumiałam ostatnio. Miałam dużo czasu na przemyślenia. Tyle razy, ile nie posłuchałam swojej intuicji, tyle razy potknęłam się i to czasami bardzo solidnie. Jesteśmy częścią tego wszechświata i ta intuicja, tak samo jak w zwierzętach to można bardzo zaobserwować, ich niezwykłą intuicję i instynkt. My też to mamy, tylko zapominamy, bo sukces, pieniądze, bo zamieszanie, problemy. Słuchajmy własnej intuicji. Bardzo dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: Artur G. Kamiński Fotografia: Miron Chomacki / Stylizacja Agnieszka Miernicka / Wizaż: Aleksandra Bucholc fryzury /salon TOona Pani Snapchat My kobiety chcemy być poukładane, chcemy mieć wszystko zaplanowane, mamy listę rzeczy, które na pewno przydadzą się na wakacjach i listę tych, które może i się nie przydadzą, ale które musimy zabrać, no bo co będzie, gdy wydarzy się coś niespodziewanego. Jesteśmy takie, że jak ktoś w naszym otoczeniu nagle dostanie ataku alergii, to my ciach i z naszej torebki bez dna wyciągamy najlepszy specyfik na tę właśnie dolegliwość. I to jest ekstra! Świat bez nas by zginął. Naprawdę! Ale co by było, gdybyśmy tak czasem na przykład zrobiły coś zupełnie szalonego? I nie chodzi tu o skok z klifu na giętkiej linie, czy wejście na mont everest w zimie, chociaż to też byłoby super! Ale dajmy na to… gdybyśmy czasem zaufały… przypadkom? Nawet takim małym. Wierzycie w przypadki? W to, że one potrafią nasze życie wywrócić do góry nogami? I że czasem warto tym przypadkom przyjrzeć się z bliska, może nawet zaufać i zrobić coś szalonego, coś zupełnie niezaplanowanego? Ja na przykład przez czysty przypadek zostałam Panią Snapchat 🙂 i przez czysty przypadek moje życie w kilka chwil stało się niezwykle ekscytujące! Pewnego pięknego dnia do Centrum Zarządzania Kosmosem, czyli Biura ds. Promocji Uniwersytetu Wrocławskiego, przybył Tomek Sysło, nasz wrocławski social media ninja, człowiek, który ma głowę pełną zwariowanych pomysłów, artystą o kolorowej duszy. No i Tomek kiwnął na mnie palcem i powiedział – „o ty, ty! Ty mi pomożesz z tymi całymi mediami społecznościowymi! Czy ty wiesz, co to snapchat?” Do dziś nie wiem, dlaczego ja? (I jak się domyślacie, oczywiście, że NIE wiedziałam, co to jest snapchat). Może dlatego, że moje biurko było całkiem blisko jamy smoka, czyli biura mojego ówczesnego pana kierownika, w której Tomek z Andrzejem obgadywali tego dnia bardzo ważne strategie marketingowe dla uniwroc? W każdym razie ten palec został wycelowany właśnie we mnie i czuję go na swoim czole do dzisiaj! I oczywiście mogłam powiedzieć, o, nie, nie, nie zgadzam się stanowczo protestuję, jestem za stara, za gruba, za blondynka, za mało umiem w snapchata, właściwie to w ogóle nie umiem, poza tym boję się i chcę mieć święty spokój, wiec pozwólcie, panowie, że wrócę do mej strefy komfortu i przeliczę kolejnych dwieście długopisów z logo uniwroc, bo do sklepu wpadło zamówienie. Zamiast tego pomyślałam sobie tak. Może i nie wiem, co to jest ten cały snapchat, może i nie wiem, dlaczego ktoś nagle chciałby pokazać się światu z uszami i nosem kota, może i nie wiem, co to Bitmoji i po co ludzie właściwie je tworzą, może i przeszło mi przez myśl, że jestem za stara, bo przeciętni użytkownicy snapchata maja 16 lat a ja jakieś dwadzieścia więcej, może i tak! Ale co tam! To się dowiem, to poznam, to się nauczę i spróbuję 🙂 bo skoro ten palec wylądował akurat na moim czole, to po coś się to stało, i ja chcę otworzyć te drzwi, przejść przez nie i zobaczyć, co jest po drugiej stronie 🙂 A potem już było… o nie, nie było z górki, bo wtedy właśnie zaliczyłam największą wpadkę, jaką mogłam zaliczyć, biegałam z telefonem po uczelni przez tydzień, robiłam wywiady z naukowcami, relacjonowałam wydarzenia, pokonywałam dwieście schodów na Wieżę Matematyczną, bo przecież stamtąd piękne widoki i trzeba je pokazać światu, po czym… okazało się, że nikt prócz mnie tych snapów nie widział, bo nie umiałam w ustawienia prywatności 🙂 Zatem baby! Czasem zaufajcie przypadkom! Zboczcie z wytyczonej drogi. Może na początku nie będzie łatwo, może będzie pod górkę, ale potem, potem na pewno będzie ciekawie! -What if I fall? -Oh, but my darling, what If You fly? Do następnego poniedziałku! Pani Snapchat -Mateuszu, mamy już tyle sukcesów lekkoatletycznych na dystansie 800 metrów, że kibice przed telewizorami mogą się zawahać, by wskazać najlepszego biegacza na tym dystansie? Kto jest nim w twojej opinii? -Myślę, że teraz Patryk Dobek, który w Tokio zdobył brązowy medal. Ten fakt czyni go najlepszym 800- metrowcem w Polsce ? mówi nasz olimpijczyk, Mateusz Borkowski. ? Ja jestem chyba drugi, bo dzierżę tytuł aktualnego wicemistrza Polski, ale to tak wygląda tylko na obecną chwilę. – Niewyobrażalne emocje chyba towarzyszyły ci na bieżni w Tokio? -To prawda, dla mnie były to zarówno te pozytywne, jak i negatywne emocje. W biegu eliminacyjnym wszystko poszło po mojej myśli. Zająłem drugie miejsce i pewne miejsce w półfinale z dużym Q. Niestety, po tym biegu doznałem dyskomfortu stopy. W półfinale odczuwałem to i od razu w takiej stawce rywali odbiło się to na wyniku. Później okazało się, że mam pękniętą kość śródstopia. Bardzo to przeżyłem. Towarzyszyła mi prawdziwa huśtawka nastrojów. Po eliminacjach sam się dziwiłem, że poszło mi tak dobrze. Z kolei po półfinale wiedziałem, że wszystko dzieje się po coś i dlaczego. Jeśli więc tym razem mi się nie udało, muszę być cierpliwy i poczekać na następny. Wziąłem to na klatę i postanowiłem wyciągnąć pozytywne wnioski, bo przecież nadal chcę spełniać swoje cele i marzenia. -W naszym regionie wszyscy byli dumni z tego, że mają takiego, jak ty olimpijczyka. Wszyscy trzymaliśmy za ciebie kciuki, a w Brodach wywieszono nawet okolicznościowy transparent. Czułeś w Tokio to wsparcie? -Było to bardzo miłe, zwłaszcza po eliminacjach, po których rozbudziłem apetyty na sukces. Byłem w tym biegu drugi. Przegrałem o jedną setną sekundy, jak się okazało z późniejszym mistrzem olimpijskim. Jak zobaczyłem ten baner w Brodach, to aż serduszko zabiło mi mocniej. Cieszę się tylko, że mam wśród was takich kibiców, jak się okazuje i na dobre i na złe. Chcę wam cały czas dostarczać tylko pozytywnych energii i sportowo rozwijać tak, byśmy wspólnie mogli się cieszyć. Mateusz Borkowski na międzynarodowej imprezie zadebiutował w 2013, zdobywając złoty medal olimpijskiego festiwalu młodzieży Europy. Startując w biegu na 1500 metrów, zajął drugie miejsce podczas europejskich kwalifikacji i wystąpił na igrzyskach olimpijskich młodzieży w Nankin. Jest brązowym medalistą juniorskich mistrzostw Europy w biegu na 800 metrów (2015). Dwa lata później sięgnął po brązowy medal IAAF World Relays. Został złotym medalistą juniorskich mistrzostw Polski na stadionie (2015) i w hali (2016), a także brązowym medalistą halowych mistrzostw Polski w biegu na 800 metrów (2017). W 2019 roku został młodzieżowym mistrzem Europy, a w 2021 roku halowym wicemistrzem Europy seniorów. -Marzyłeś o tych na igrzyskach?A co po nich? Myślisz już teraz o starcie w Paryżu i rysujących się pod wieżą Eiff la szansach? -O, tak. Chciałbym tam pobiec znacznie lepiej. Na pewno te doświadczenia zdobyte na bieżni w Tokio spowodowały, że nabrałem chyba tej pewności siebie i niezbędnego doświadczenia do odniesienia olimpijskiego sukcesu. Tak naprawdę, to w Tokio nie wiedziałem, jak to jest startować na igrzyskach. Teraz już wiem, dowiedziałem się, co muszę poprawić i nad jakimi elementami pracować. Do startu w Paryżu jest nie jak zwykle między igrzyskami cztery, a trzy lata, więc ułożenie polityki startowej i okresu przygotowań do zbudowania optymalnej formy będzie znacznie łatwiejsze. Wszystko to, co działo się w tym olimpijskim roku, odbieram pozytywnie i tak też patrzę w przyszłość. -No właśnie, w 2021 roku wykonałeś niesłychany skok sportowy w swojej karierze? -To prawda. Igrzyska miały być w 2020 roku i tylko dzięki temu, że je przełożyli, udało mi się na nie zakwalifikować. Przecież przed rokiem biegałem w czasie co nie dałoby mi kwalifikacji. W tym roku legitymuję się czasem i dwa razy potwierdziłem kwalifikację olimpijską. Czyż nie mam więc racji, że wszystko dzieje się po coś? -W czym tkwi tajemnica twoich tegorocznych sukcesów? -Myślę, że zacząłem znacznie mądrzej, ciężej i świadomiej trenować. To okazało się kluczem do poprawienia tak swojego rekordu, jak i taktyki na bieżni. -Czy tak, jak w roku olimpijskim, tak i w przyszłym spotkamysię w sezonie zimowym w hali? -Tak. Nie wykluczam startów w hali, tym bardziej, że w 2022 roku zaplanowano mistrzostwa świata. Będę chciał się do nich jak najlepiej przygotować, ale wszystko będzie zależało od tego, w jakim stanie będzie moja stopa, czy odpowiednio się zregeneruje, czy też nie. Na razie mam miesiąc przerwy od biegania. Wkrótce odbędę kolejne badanie rezonansem. Jeśli więc tylko dopisze mi zdrówko, to na pewno wystartuję w mistrzostwach i powalczę o jak najlepsze miejsce. -W latach 50 i 60 mówiono o polskich lekkoatletach ?Wunderteam?. To niesłychane, ale obecnie osiągacie jeszcze lepsze rezultaty. Jesteś chyba z tego niesłychanie dumny, że należysz do tego grona wspaniałych lekkoatletów? -Oczywiście. To niezwykłe uczucie przebywać razem z naszymi lekkoatletami i na własne oczy widzieć, jak zdobywają medale. Są dla mnie wzorem do naśladowania, wyboru najlepszej ścieżki rozwoju sportowego. Podpatrując ich wiem, że ciężką, mądrą pracą można osiągnąć wielki sukces. -Serce ci bije wkraczając po raz kolejny w szkolne obejścia ostrowieckiej SMS? -Bardzo się z tego cieszę, że zostałem zaproszony na inaugurację roku szkolnego, tym bardziej, że mieszkam na stałe w Łodzi, tygodniami przebywam na zgrupowaniach kadry i rzadko mam możliwości takiego powrotu do przeszłości. Do Ostrowca przyjechałem więc z wielką chęcią, bo miło wspominam edukację w SMS. Trzy lata mieszkałem w internacie i pamiętam, że fajne rzeczy się w nim działy. Poznałem też wielu ludzi, z którymi utrzymuję kontakt do dzisiaj. -Dziękuję za rozmowę.

wszystko dzieje się po coś